Seriale o sztukach walki to podgatunek, który był popularny w ostatnich dekadach XX wieku. W minionych latach częściowo powraca do łask telewizyjnych decydentów. Dobry serial tego typu teoretycznie można bardzo łatwo skomponować. Dopracowana choreografia walk, wysmakowane zdjęcia i gotowe! Niestety, nierzadko zdarza się, że same walki to za mało. Popisy walczących nikną zaś w nijakości fabuły. Są jednak takie tytuły, które warto zobaczyć i które na stałe zapisały się w historii telewizji. Po które z nich warto sięgnąć? Zobacz!

„Kung Fu”

Jeden z kultowych seriali o sztukach walki, z Davidem Carradinem, znanym choćby z „Kill Billa”, w roli głównej. Jest to historia mnicha z klasztoru Szaolin, który zostaje oskarżony o morderstwo, w związku z czym ucieka z Chin do USA. W Stanach dowiaduje się, że ma brata. Rozpoczyna jego poszukiwania. A przy okazji doświadcza wielu przygód i pomaga ludziom. Naturalnie, wykorzystuje umiejętności Kung Fu.

Ta produkcja odniosła ogromny sukces w latach 70. Biła rekordy oglądalności, była też pozytywnie oceniana przez krytyków. Mimo tego doczekała się jedynie trzech sezonów. Powodem zakończenia „Kung Fu” była osobista decyzja Davida Carradine’a, który nie wytrzymywał fizycznych trudów związanych z rolą. Istnieje plotka, wedle której pomysłodawcą serialu oraz potencjalnym odtwórcą roli głównej miał być sam Bruce Lee. Miał on przedstawić Warner Bros koncepcję bliźniaczo podobnego tytułu, „The Warrior”. Studio jednak nie chciało tytułu z Lee w roli głównej, ofertę odrzuciło, a pomysł… ukradło, przemodelowało i tak powstał hit z Carradinem.

„Legendy Kung Fu”

O ile powyżej omówiona seria nie jest aż tak znana w Polsce, o tyle jej kontynuacja z lat 90. swego czasu święciła triumfy nad Wisłą. Główny bohater „Kung Fu”, Caine, w wyniku dramatycznych wydarzeń zostaje rozdzielony ze swoim synem. Przekonany o śmierci potomka żyje dalej, podczas gdy jego syn zostaje adoptowany przez amerykańską rodzinę. Po latach zostaje policjantem. Ostatecznie obaj się odnajdują, lecz lata rozłąki sprawiły, że więcej ich różni niż łączy. Czy porywczy Peter będzie mógł dogadać się i współpracować ze swym skłonnym do medytacji ojcem?

Panowie tworzą tandem, który walczy z przestępcami. Caine regularnie pomaga policji w jej pracy. Ten tytuł to typowy akcyjniak rodem z lat 90. Każdy odcinek to oddzielna fabuła. Portrety psychologiczne bohaterów nie są przesadnie rozbudowane. Z pewnością pozostaje jednak jednym z najbardziej legendarnych tytułów omawianego gatunku.

„Cobra Kai”, czyli Karate Kid od Netflixa

Serial o sztukach walki, który stanowi kontynuację słynnej serii „Karate Kid”. Netflix postanowił powrócić do historii Daniela LaRusso, a także jego największego rywala – Johnny’ego Lawrence’a. W swoje role z oryginału ponownie wcielili się Ralph Macchio i William Zabka. Daniel po latach osiągnął sukces jako biznesmen, ma też szczęśliwą rodzinę. Johnny nie może powiedzieć tego samego. Po utracie pracy postanawia ponownie otworzyć tytułowe dojo, które dekady temu okryło się złą sławą. Tak na nowo zaczyna się rywalizacja…

Powroty do dawnych hitów są ryzykowne i realizowane z różnym skutkiem. Tym razem jednak udało się to całkiem nieźle. Fani kultowego filmu z pewnością będą zadowoleni z możliwości powrotu do świata „Karate Kida”. Ci zaś, którzy nie znają oryginalnej opowieści i tak będą mogli cieszyć się niezłą rozrywką. Serial bowiem skomponowany jest w taki sposób, że nie wymaga znajomości filmów tworzonych od lat 80. Aczkolwiek, znając serię, z pewnością lepiej wyłapiesz różne smaczki dla fanów.

„Strażnik Teksasu”

Jeden z najbardziej popularnych telewizyjnych dramatów lat 90. W roli tytułowej wystąpił legendarny Chuck Norris. Jako Cordell Walker strzegł porządku w Teksasie i walczył z przestępcami, wykorzystując do tego znajomość karate. Pomagał mu w tym jego partner, Jimmy Trivett, grany przez Clarence’a Gilyarda Jr.

„Strażnik Teksasu” nie był dziełem wysokich lotów i wcale nie miał nim być. Proste historie kryminalne zostały okraszone nieźle zrealizowanymi scenami walki, przede wszystkim z udziałem głównego bohatera. To lekka, przyjemna rozrywka. Przypadła jednak do gustu widzom, bo tytuł ten gościł na ekranach przez wiele sezonów od 1993 do 2001 roku.

„Wojownik”

Pamiętasz wspomniany wcześniej pomysł serialu „The Warrior”, pochodzący od samego Bruce’a Lee? Po latach został odkopany i zrealizowany. Jest to historia młodego mistrza Kung Fu, który przybywa z Chin do San Francisco. Brzmi znajomo? No właśnie. Bohater bierze w USA czynny udział w potyczkach między azjatyckimi grupami przestępczymi. Akcja rozgrywa się w XIX wieku.

„Wojownik” odznacza się sprawną realizacją, przemyślaną choreografią, a także niezłymi kostiumami i scenografią.

„Into the Badlands: Kraina bezprawia”

Kolejny współczesny tytuł; jego trzy sezony były emitowane w latach 2015-2019. Widz tym razem wkracza do świata Badlands, krainy, w której toczy się nieustanna wojna między kilkoma władcami klanów rywalizujących o dominację. Główny bohater to Sunny, wojownik, który wplątuje się w konflikt mogący zaważyć na przyszłości Badlands.

Jest krwawo, efektownie i epicko. Historia Sunny’ego oferuje przede wszystkim to, co fani gatunku kochają najbardziej – znakomite choreograficznie potyczki.

„Iron Fist”

A na koniec tytuł, którego… raczej się nie poleca. Ani fanom seriali kopanych”, ani Marvela. Znajduje się tu jednak ku przestrodze. Jeżeli zauroczył cię „Daredevil” lub spodobała ci się „Jessica Jones”, nie ulegaj pokusie i nie sięgaj po ten tytuł, który stanowi kolejną część serialowego uniwersum Marvela. „Iron Fist” to produkcja nudna pod względem fabularnym i marnująca potencjał akcji. Sceny pojedynków na pięści wywołują tu, niestety, tylko jedno uczucie – niedosyt. To przepis na to, jak nie tworzyć tytułów z omawianego gatunku.

Seriale o sztukach walki – podsumowanie

Stworzenie dobrego serialu, w którym na pierwszym planie są bijatyki, to wcale nie takie proste zadanie. Potrzeba aktorów, którzy zniosą trudy produkcji, posiadają odpowiednie umiejętności i mimo wszystko potrafią grać. Potrzeba też historii, która nie będzie jedynie pretekstem do kolejnych bitek, lecz autentycznie zaangażuje widza. Rzecz nie jest prosta, ale wykonalna, o czym przekonuje kilka z powyżej opisanych tytułów. 

Archiwum: luty 2024