Science fiction to gatunek, który jest nierozłącznie związany z kulturą XX wieku, a nawet XIX wieku. Łączy się z rozwojem technologii, w tym lotów w kosmos, zainteresowania człowieka istnieniem obcych cywilizacji czy wynalazkami poprawiającymi życie ludzi na Ziemi. Zanim kino przejęło ów gatunek, pojawił się w wielu dziełach literackich.
Początki science-fiction
Za jednego z protoplastów fantastyki naukowej uznać można choćby Juliusza Verne’a, autora „Dwudziestu tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. Pionierami gatunku byli także Marry Shelley, autorka „Frankensteina”, czy H.G. Wells, twórca „Wojny światów”. Literatura science fiction to bez wątpienia niezwykle istotny element rozwoju tej dziedziny sztuki. Do dziś pisarze tworzący w tym gatunku, podobnie jak w przypadku fantasy, zapełniają kolejnymi tomami swych cykli księgarnie i cieszą się dużą popularnością.
Kino wbrew pozorom sięgnęło po science fiction bardzo szybko. Za pierwszy pełnoprawny film z gatunku fantastyki naukowej uznaje się „Podróż na księżyc” Georgesa Meliesa z 1902 roku. W latach sześćdziesiątych Stanley Kubrick stworzył swą „Odyseję kosmiczną”, zaś w latach siedemdziesiątych Andriej Tarkowski zaadaptował na potrzeby kina „Solaris” Stanisława Lema. Jednak w poniższym zestawieniu nie będziemy się skupiać na klasykach ważnych dla historii kina, choć i te obejrzeć wypada. W większości polecimy filmy bliższe naszym czasom, poruszające często aktualne problemy i po dziś dzień zachwycające światami przedstawionymi.
„Ex Machina” (2015)
Film Alexa Garlanda to opowieść, która stawia pytanie o to, jakie niebezpieczeństwa wiążą się z powołaniem do życia Sztucznej Inteligencji i jak człowiek mógłby zareagować, zetknąwszy się z prawdziwą, myślącą i czującą istotą tego rodzaju. Głównym bohaterem jest tu programista, który wygrywa wewnętrzny konkurs w firmie, w której pracuje i w nagrodę udaje się do domu swego szefa, by tam wziąć udział w pewnym eksperymencie. Ten dotyczy analizy możliwości Avy – pierwszego prawdziwego AI.
Film science fiction Garlanda to wbrew pozorom bardzo kameralny dramat. Nie ma tu wielkich scen akcji ani eksplozji, a jednak efekty specjalne oczarowują widza, podobnie jak cały świat przedstawiony. A to za sprawą Avy, którą w fenomenalny sposób zagrała szwedzka aktorka Alicia Vikander. Fabuła jest pełna niespodzianek, zwrotów akcji, a przede wszystkim świetnie napisanych dialogów. Całość niepokoi i każe zastanowić się nad sensem rozwoju Sztucznej Inteligencji.
„Seksmisja” (1983)
Bardzo prawdopodobne, że gdyby film Juliusza Machulskiego był produkcją amerykańską, dziś miałby status jednej z najlepszych komedii sci-fi w dziejach. Zarówno scenariusz jak i realizacja tego tytułu to najwyższa półka. Jakiż Polak nie widział nigdy historii Maksa i Alberta – dwóch śmiałków, którzy wzięli udział w eksperymencie naukowym związanym z hibernacją. Mężczyźni budzą się kilkadziesiąt lat później, by zorientować się, że po wielkiej wojnie ich płeć wyginęła, a światem rządzą kobiety.
Humor sytuacyjny i szereg zabawnych tekstów to jedno, ale warto spojrzeć na „Seksmisję” także pod innym kątem. Po pierwsze jako na fantastycznonaukową refleksję nad zagrożeniami płynącymi z rozwoju technologii. Po drugie jako na przestrogę przed totalitaryzmem oraz parodystyczne celne ujęcie totalitarnej utopii.
„12 małp” (1995)
Bruce Willis podróżujący w czasie – to brzmi jak podstawa typowego kina akcji. Ale w przypadku filmu Terry’ego Gilliama (nieszablonowy reżyser kiedyś związany z grupą Monty Pytona) jest zgoła inaczej. Tu nic nie idzie jak po maśle, fabuła pełna jest nietypowych postaci i zdarzeń, a główny bohater Cole bardziej niż herosem jest zagubionym mężczyzną starającym się wykonać powierzoną mu misję. Tą jest powstrzymanie śmiercionośnego wirusa. Podróż w przeszłość przyniesie jednak niespodziewany rozwój wypadków. Nieco dziwny acz naprawdę wyjątkowy klimat i świetne aktorstwo – nie tylko Willisa ale też nagrodzonego Złotym Globem Brada Pitta.
„Planeta małp” (1968)
Ponownie małpy, ale w zupełnie innej historii. Ekspedycja astronautów trafia na dziwną planetę, którą zamieszkują istoty przypominające tytułowe zwierzęta. Są to jednak przedstawiciele rozwiniętej cywilizacji. Główny bohater grany przez Charltona Hestona jako człowiek jest odbierany przez mieszkańców planety jako zagrożenie. Jego przygody okażą się pełne niebezpieczeństw i niespodziewanych wypadków. Klasyk sci-fi, który doczekał się kontynuacji oraz bardzo udanego współczesnego prequela – „Genezy Planety małp”. Pod płaszczem fantastycznej historii przyniósł nietypowe metaforyczne spojrzenie na naszą własną cywilizację.
„Dystrykt 9” (2009)
Film rodem z RPA spod ręki Neilla Blomkampa to nietypowe ujęcie tematu obcych przybyszów z kosmosu. Zazwyczaj w tego typu filmach ludzie mierzą się z wrogą inwazją. Tu jest odwrotnie. Obcy to uchodźcy, którzy szukają schronienia na naszej planecie. Zostają jednak umieszczeni w biednych gettach, a ludzie nie są wobec nich nastawieni przyjaźnie. Trudno nie dostrzec w tym filmie nawiązań do apartheidu i problemów przez dekady trawiących Południową Afrykę. Poza wymiarem społecznym i oryginalną wizją kosmitów „Dystrykt 9” oferuje ponadto scenariusz odznaczający się znakomitym tempem i sugestywne efekty specjalne.
„Nowy początek” (2016)
Przepiękny w warstwie wizualnej i dźwiękowej film kanadyjskiego reżysera Dennisa Villeneuve’a. Twórca ten zresztą wyrasta na naczelnego współczesnego autora science fiction. Pokazał swój talent także w filmie „Blade Runner 2049” czy ostatnio w „Diunie”. Historia przybycia na Ziemię rasy kosmitów osnuta jest wokół nietypowego, ale jakże ważnego z pragmatycznego punktu widzenia motywu. Jest nim poszukiwanie porozumienia językowego z przybyszami. Cel ten realizuje pewna lingwistka (Amy Adams), która w wyniku kontaktu z obcymi dochodzi do niespodziewanych wniosków. Wspaniała kreacja świata, wciągający scenariusz i bardzo inteligentne oraz kreatywne podejście do wyjściowego tematu.
„Cube” (1997)
Grupa osób budzi się w dziwnym pomieszczeniu przypominającym sześcian, który prowadzi do kolejnych mu podobnych. Nie wiedzą, dlaczego się tam znaleźli i jak wydostać się z dziwnego labiryntu. Niskobudżetowy kanadyjski film to emocjonująca i zagadkowa podróż, ale także zmyślna metafora pokazująca ciemną stronę ludzkiej natury i fakt, jak dewastująco może ona wpływać na funkcjonowanie grup społecznych. Sci-fi w służbie filozofii i dowód na to, że czasem nie trzeba wielkiego budżetu, by zrobić znakomity gatunkowy film.
Filmy z gatunku science-fiction – podsumowanie
Jak widzisz, podróże w kosmos i spotkania z obcymi, choć pozostają ważnym motywem dla kina science fiction, nie są ich jedynym symbolem. W istocie dobre dzieło z tego gatunku nie tyle powinno przedstawiać techniczne wynalazki czy fantastycznonaukowe idee, co stawiać ważne pytania dotyczące ludzkiej natury i efektów rozwoju cywilizacji. Powyżej przedstawione oryginalne tytuły bez wątpienia spełniają to założenie. Znajdziesz je online w wielu filmowych serwisach internetowych.